Jak zrozumieć specyfikę konfliktu?
Wyobraź sobie, że wracasz do domu po wielu godzinach pracy. Marzysz o odpoczynku. Wchodzisz do domu, a tam w zlewie stoją brudne naczynia po obiedzie, które zostawił Twój partner/partnerka. Załóżmy, że porządek jest dla Ciebie bardzo ważny. Wybuchniesz złością czy spokojnie pójdziesz porozmawiać o tej sytuacji? A może samemu pozmywasz?
Dlaczego jedne osoby potrafią zachować spokój, a inne wybuchają złością?
Posiłkując się koncepcją kwadratu komunikacyjnego autorstwa niemieckiego psychologa Friedemanna Schulza von Thuna możemy odkryć, że konflikt często funkcjonuje na kliku płaszczyznach jednocześnie. Osoby, które zareagowały gniewem, najprawdopodobniej zinterpretowały „niesprzątnięte naczynia” przez płaszczyznę „relacji wzajemnej”. Innymi słowy, w umyśle takiej osoby pojawiło się wiele myśli z kategorii tego, jak źle została potraktowana przez drugą stronę. Konflikt z poziomu sytuacyjnego „mam problem z porządkiem”, rozszerzył się na poziom relacyjny „zostałem źle potraktowany”. I właśnie ten poziom, staje się (często nieświadomie) głównym tematem kłótni.
Większość osób nie potrafi sobie z tym radzić i zamiast rozmawiać o relacji, kłótnia kręci się wokół sytuacji.
Na przykład:
- „Więcej energii zmarnujesz robiąc mi awanturę niż samemu sprzątając te naczynia.”
- „A ty zawsze wszystko po sobie sprzątasz?”
- „Dobra zejdź ze mnie. Zaraz posprzątam.”
Tyle, że poziom sytuacyjny (brudne naczynia) jest jedynie czubkiem góry lodowej konfliktu, który toczy się o relację.
Nawet jeśli ktoś, zmusi kogoś do posprzątania naczyń, to często nie będzie to rozwiązanie wystarczające. Osoba, która uważa, że została źle potraktowana odebrała problem osobiście. Dlatego, takiej osobie nadal może towarzyszyć gniew, będzie obrażona i może nie odzywać się przez jakiś czas do drugiej strony. Wtedy druga strona może być skonfundowana – bo przecież spełniła żądania, a problem dalej trwa.
W takiej sytuacji należałoby odbudować relację.
Same przeprosiny mogą nie wystarczyć. Mogą one nawet pogłębić konflikt, bo osoba, która uważa się za poszkodowaną, może odebrać je jako próbę ucieczki drugiej strony od odpowiedzialności. Może też odczytać je jako przyznanie się do winy, co motywować będzie do wymierzenia kary, co z kolei jeszcze bardziej będzie zaogniać konflikt na poziomie relacyjnym. Dlatego, by rozwiązać konstruktywnie problem należałoby zdobyć kilka kluczowych kompetencji.
Po pierwsze, warto nauczyć się radzić sobie z własnym gniewem.
Będąc w gniewie, człowiek ma wewnętrzny opór żeby dbać o potrzeby drugiej strony konfliktu. Poza tym, silny stres zawęża funkcje poznawcze – trudniej jest konstruktywnie zareagować na problem. Niestety większość osób zamiast transformacji gniewu metodami psychologicznymi, tłumi go albo wyraża w formie czynnej lub biernej agresji.
Proces pracy z gniewem z jakiego ja na co dzień korzystam oparty jest na metodzie Nonviolent Communication(NVC) autorstwa amerykańskiego psychologa i psychoterapeuty Marshalla Rosenberga. Składa się on z dwóch etapów. Pierwszym jest nauczenie się odzyskiwania kontaktu z własnymi potrzebami w sytuacji trudnej, bo to one, wg NVC, są źródłem emocji ludzkich. Wtedy dochodzi do wewnętrznej transformacji gniewu. Więcej o potrzebach znajdziesz tutaj.
Jeśli byłbym osobą z przykładu, to poszukałbym jakie moje potrzeby zostały dotknięte zarówno w obszarze sytuacyjnym jak i relacyjnym. W kontekście sytuacyjnym, prawdopodobnie ważny byłby dla mnie porządek i harmonia, które naczynia zaburzają. Chciałbym także zadbać o moją potrzebę odpoczynku, a widok brudnych naczyń mógłby mi w tym przeszkadzać. Jeżeli chodzi o kontekst relacyjny, to dotknęłoby to potrzeby współpracy we wzajemnym dbaniu o siebie. Potrzebowałbym jasności czy moje potrzeby są ważne dla drugiej strony. A jeśli tak, to potrzebowałbym to jasności dlaczego w tej sytuacji o nie, nie zadbała. Potrzebowałbym też być zrozumiany, że porządek jest dla mnie ważny i pomaga mi w odpoczynku. Ważny byłby też dla mnie szacunek.
Zapisz się do naszego newslettera, jeśli chcesz otrzymać darmowy rozdział szkolenia
z prof. Jerzym Bralczykiem!
Wczuwając się w te potrzeby i przeprowadzając mentalnie rozmowę z drugą osobą o moich potrzebach doświadczyłbym zmianę emocji. Zamiast gniewu, mógłbym zacząć odczuwać smutek i jednocześnie ciekawość drugiej strony.
Wtedy mógłbym przejść do kroku nr dwa – spojrzenia na „drugą stronę” przez płaszczyznę „ujawniania siebie”. Wtedy jej słowa i czyny przestałyby mnie dotykać. Nie brałbym ich osobiście, bo dostrzegłbym na jakich uczuciach i potrzebach są one oparte. Dostrzegłbym, że druga strona poprzez nieposprzątanie naczyń, być może, chciała zadbać o swoją potrzebę odpoczynku, albo o potrzebę rozrywki, którą zaczęła realizować przez oglądanie serialu. A być może, odkryłbym jeszcze coś innego.
Przekierowując naszą świadomość z oceniania i krytyki drugiego człowieka na jego uczucia i potrzeby, które kryją się za jego zachowaniem, wzmacnia się nasza empatia. Zwiększa się chęć znalezienia rozwiązania, które będzie dobrego dla obu strony. Zamiast wymierzania kar i zmuszania drugiej strony do uległości, możemy podjąć dialog o tym, jak możemy zadbać o wspólne potrzeby.
Kiedy uda Ci się uwolnić od myślenia, że ktoś jest przeciwko Tobie – zniknie gniew i nienawiść
Dopiero na tym fundamencie warto podejmować próbę rozwiązania problemu sytuacyjnego. Wtedy staje się do dużo łatwiejsze. Decydując się na rozmowę o tym jak zachowanie drugiej strony dotyka twoich potrzeb warto ponownie skorzystać z pomocy Nonviolent Communication, ponieważ dużo naszych codziennych nawyków językowych może uderzać w płaszczyznę „relacji wzajemnej”. Np. słowo „bałagan” jest językiem ocen – ma w sobie dotykowy ukryty poziom założeń – bałagan jest czymś złym, a osoby, które robią coś złego zasługują na karę, a kara jest formą dominacji. Tego typu ocena czyjegoś zachodnia może uruchomić w nim opór i rozpocząć walkę statusową. Dlatego, by nasze potrzeby zostały odebrane bez krytyki musimy nauczyć się je konstruktywnie wyrażać. Jest to jednak temat na inny artykuł.
Jeśli to co czytasz uważasz za wartościowe – to śledź naszą stronę i FanPage na Facebooku.